10 najlepszych końców świata
NIESKOŃCZONA OPOWIEŚĆ • dawno temuJak najporządniej obmyślić i opisać rozwałkę świata – oto zadanie godne pisarza z wizją. Każdego kiedyś nachodzi myśl, żeby wszystko to, co wokół, po prostu rozmontować raz na zawsze. Umiejętności i okazji zwykle nie starcza, żeby zrobić to w praktyce, więc chociaż słowem człowiek odrobi to, co mu po głowie chodzi.
Dlaczego pisarze mają być inni?
Najlepszy koniec świata to taki, po którym nie ma już co zbierać. I tutaj można wedle życzenia – prokurować katastrofę teologiczną, naturalną, demograficzną, atomową, co tam kogo bardziej straszy albo intryguje. Chętni nie muszą skupiać się na demontażu scenografii, a mogą pogrążyć się w uwypuklaniu psychicznego upadku człowieka, grupy ludzi lub całej ludzkości. W końcu tą czy inną drogą całkowita zagłada przychodzi często z wewnątrz człowieka.
Zebrane poniżej tytuły wydają mi się dobrze prezentować tę tematykę. Są tu i katastrofy naturalne, i spowodowane przez człowieka, a nawet byty wyższe. Czegoś brak?
1. Apokalipsa św. Jana
To z pewnością najbardziej klasyczny koniec świata. Jak przystało na przepowiednię, niewiele w niej twardych faktów, nieźle oddziałuje natomiast nastrojem, wprowadzając pomysłowe rekwizyty, plagi i postaci. Jest to też wizja najbardziej totalna, bo kończy się Sądem Ostatecznym, na którym stawią się nie tylko żywi, ale też martwi. Doprawdy trudno byłoby wymyślić coś, co by taki wynik przeskoczyło.
2. Śmierć trawy, John Christopher
Koniec świata nie zawsze musi być spektakularny, z ogniem z nieba i trzęsieniami ziemi. Może się zacząć od detalu, tak powszechnego, że w zasadzie niedostrzegalnego. Gdy jednak go zabraknie, wszystko zacznie się szybko i nieodwracalnie rozpadać. Masowe obumieranie roślin trawiastych zachwiałoby całym łańcuchem pokarmowym ludzkości.
Taka katastrofa nie byłaby w stanie wybić wszystkich ludzi, bo są na świecie kultury, które radzą sobie niemal bez roślin – ale cywilizację w kształcie i rozmiarze, jaki znamy, z pewnością by zniszczyła.
3. Kocia kołyska, Kurt Vonnegut
Klasyk zderza ludzkość z substancją znaną jako lód-9. To specyficzna odmiana lodu o ekspansywnej strukturze krystalicznej, który po zetknięciu z wodą błyskawicznie ją krystalizuje. Lód-9, raz wypuszczony na świat, zamrozi każdy zasób wody, z którym się zetknie. Dotyczy to także wody w ludzkim ciele.
Autor nie pochyla się jednak zbytnio nad technikaliami i nie epatuje obrazami apokalipsy – zamiast tego ciekawie pokazuje to, co w takiej sytuacji najbardziej przemawia. Reakcje ludzi zderzonych z końcem cywilizacji.
4. Jestem legendą, Richard Matheson
Ludzkość wyniszcza nienaturalny fenomen czy efekt źle zastosowanej technologii – tutaj ludzie wyniszczają się sami, zarażeni wirusem zmieniającym ich w krwiożercze bestie. To metoda dużo bardziej brutalna niż poprzednie, zmieniająca świat w miejsce niebezpieczne dla każdego, kto przetrwał epidemię. A każdy, kto przetrwał, sam się w pewien sposób zmienia i trudno powiedzieć, żeby pozostał człowiekiem w pełnym rozumieniu tego słowa.
5. Ostatni brzeg, Nevil Shute
Był taki moment w dziejach, nawet więcej niż jeden, kiedy wojna atomowa wydawała się niebezpiecznie realna. Skończyłaby się raczej całkowitym zniszczeniem, ale wizja Shute’a z odroczeniem nieuniknionego końca wydaje się uzasadniona i przejmująca. Bohaterowie uwięzieni w Australii doskonale wiedzą, jak niewiele czasu im zostało i co nastąpi potem. Czytając o ich ostatnich myślach i czynach, trudno się nie zastanawiać, co samemu by się zrobiło w takiej sytuacji.
6. Przestrzeni! Przestrzeni! Harry Harrison
Świat się niby nie kończy. Ludzkość istnieje i szybko nie przestanie istnieć. Ale to istnienie to nie życie, tylko wegetacja. Przegęszczony świat, w którym racjonowanie zasobów osiągnęło stadium skrajne, a zapasy niemal nie istnieją – to wizja cywilizacji umierającej. Planeta została ograbiona do cna i ludziom, którzy tłoczą się na całym globie, nie ma już nic do zaoferowania. Uciekać też nie ma już gdzie. Życie jest tak nieznośne, że eutanazja jest rodzajem sakramentu.
7. Droga, Cormac McCarthy
Ojciec z synem, podróżujący przez wyludnione i niebezpieczne bezdroża po wielkiej katastrofie, nie mówią nic na temat tego, co się zdarzyło. I nie muszą, bo ta wiedza w żaden sposób nie wpływa na to, jak postrzegają rzeczywistość i siebie nawzajem. Świat widziany ich oczami rozpadł się już na drobne kawałki, a to, co zostało, nie jest ani bezpieczne, ani przyjemne. Od świadomości nieodwracalnej katastrofy bardziej prześladuje ich to, że ktoś po drodze może ich zabić i zjeść. Lub odwrotnie.
8. Dzień Tryffidów, John Wyndham
Ludzkość, niemal w całości oślepiona w wyniku katastrofy naturalnej, nie jest już zdolna panować ani nad swoim życiem, ani nad tym, co stworzyła w przypływie pychy. Wyhodowane, i to najwyraźniej metodami GMO, demoniczne tryffidy, które dotąd były dla cywilizacji użytecznym surowcem, teraz stają się dla niej zagrożeniem, jeśli nie konkurencją.
Niewidomi ludzie raczej nie mają szans.
9. Bastion, Stephen King
Ludzkość znowu nabroiła. Wyhodowała sobie niesterowalną broń biologiczną, a potem pozwoliła jej się wyrwać spod kontroli. Rezultat to dokumentne przerzedzenie populacji, z której zostało ostatnie 0,6%. Cywilizacja pada pod takim ciosem i wegetuje niewielkimi grupkami to tu, to tam. Jak to zwykle w sytuacji zagrożenia wracają do łask wszelkie podziały i uprzedzenia. Społeczeństwo musi walczyć o fizyczne przetrwanie i opierać się kiełkującej przy tej okazji tyranii. Jak to u Kinga – do końca nie wiadomo, czy się jej uda.
10. Koniec dzieciństwa, Arthur C. Clarke
Można przyjąć, że koniec ludzkości jest w zasadzie równoważny końcowi świata. U Clarke’a nikt nie zostaje ranny, nie wybuchają wulkany, ziemia nie zamarza. Ale bez dzieci nie będzie cywilizacji. Jak powszechnie wiadomo, rodzice i dzieci różnią się trochę od siebie wiedzą, doświadczeniem, zainteresowaniami. Dzięki temu zmienia się świat. Co stałoby się z naszym światem, gdyby ta różnica okazała się zbyt wielka?
Grzegorz Wiśniewski
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze