Nieskończona Opowieść z Jackiem Piekarą - ZACZYNAMY
NIESKOŃCZONA OPOWIEŚĆ • dawno temuDrodzy Państwo,
bardzo mi miło, że będziemy mieli okazję zabawić się razem w pisanie opowiadania i ciekaw jestem co z tej próby nam wyjdzie. W przeciwieństwie do Jacka Dukaja, który nie wiedział jak rozwinie się i jak zakończy się jego utwór, ja wiem doskonale o czym ma być opowiadanie, czego ma dotyczyć i jak ma się zakończyć (a nawet jak ma brzmieć tytuł).
Proszę się jednak nie bać, bo to wcale nie znaczy, że zamierzam kurczowo trzymać się raz opracowanej koncepcji! Wręcz przeciwnie, chciałbym aby Państwa pomysły poprowadziły mnie w inną stronę. Kto wie, może w zupełnie inną, a może tylko w trochę inną. Słowo daję, że byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby się okazało, że ostateczny efekt jest lepszy od tego, co wymyśliłem wcześniej. Ostrzegam jednak, że będzie trudno! Jestem bowiem autorem baaardzo przywiązanym do własnych koncepcji i baaardzo lubiącym własne pomysły :).
W każdym razie jestem naprawdę ciekaw co z tego wszystkiego wyniknie i postaram się wykazać jak największą elastycznością.
Zapraszam do zabawy, ja włączam silniki, kierujemy razem i zobaczymy gdzie wylądujemy (ciekawe też czy ze słowami " jaka piękna katastrofa" :)…
Serdecznie pozdrawiam
Jacek Piekara
<OD ORGANIZATORÓW>
Drodzy uczestnicy, od tego etapu wprowadzamy zmianę, którą będziemy restrykcyjne egzekwować. Jedno zgłoszenie powinno obejmować 10 słów — nie mniej i nie wiecej. W naszym przekonaniu jest to system bardziej egalitarny i z jednej strony bardziej wymagający, z drugiej dający większe pole do popisu i stworzenia czegoś bardziej dopracowanego.
Short and sweet.
Zwycięzca pierwszego etapu otrzyma smartfon HTC Desire 601.
MACIE CZAS DO NIEDZIELI, 23:59 09.02.14
W razie pytań, piszcie na maila: nieskonczona-opowiesc@blomedia.pl
NIESKOŃCZONA OPOWIEŚĆ Z JACKIEM PIEKARĄ
Kiedy Marsjanie wylądowali w Sunnydale, każdy z nas, jego mieszkańców, dostał od nich prezent. “To będzie najważniejsza rzecz w waszym życiu”, powiedzieli. “Coś co odmieni je raz na zawsze”, dodali. A potem odlecieli nie wyjaśniając niczego więcej. Nie pojawili się nigdzie indziej na Ziemi, zniknęli tak jakby ich nigdy nie było. Oni i ich różowe statki kosmiczne kształtem przypominające ostrosłup i stożek oplatające się wokół czegoś czego ścian ani kątów nikt nie był w stanie prawidłowo policzyć. Niekórzy z mieszkańców Sunnydale chętnie opowiadali o swoim prezencie.
Johnny Krawaciarz dostał srebrną Corvettę rocznik 1963 z ośmiocylindrowym silnikiem huczącym niczym motory startującego bombowca i produkującym tyle spalin, że spowijały sinymi kłębami wąską ulicę, przy której mieszkał. Do Pięknej Emilki, która zawsze marzyła o tym, by wyrwać się z “tej parszywej dziury”, napisał poważny agent i zaproponował jej kontrakt w modelingu i zaliczkę tak wysoką, że jej matka musiałaby smażyć hamburgery w przydrożnym barze przez kilka następnych lat, żeby na nią zarobić. Mały Timmy dostał niewielką żółtą tabletkę, która w ciągu jednego wieczora uleczyła jego matkę z zaawansowanego stadium stwardnienia rozsianego, a matka Małego Timmiego dostała zestaw do makijażu po użyciu którego odmłodniała o dobre piętnaście lat. I zaczęła wyglądać tak ładnie i tak seksownie, że gdyby nie fakt, iż interesują mnie raczej młodsze kobiety, to kto wie, czy bym się nią nie zajął. Oczywiście wszyscy ci ludzie, których wymieniłem nie widzieli żadnego powodu, by ukrywać jakie dostali podarunki. Wręcz przeciwnie. Chlubili się nimi i opowiadali o nich każdemu kto chciał słuchać i niestety również każdemu kto słuchać wcale nie chciał.
Jednak niektórzy z nas o swoich prezentach mówili dużo, dużo mniej chętnie. Pytania zbywali machnięciem ręki i słowami “nic szczególnego” popartymi lekceważącym prychnięciem. Pan Avery, dyrektor liceum, znalazł inny sposób. Spod nastroszonych brwi wpatrywał się w pytającego niezwykle surowym wzrokiem, po czym odpowiadał z powagą w głosie: “proszę wybaczyć, ale to jest bardzo osobisty podarunek”. I w końcu przestano go męczyć, bo po co nalegać, skoro odpowiedź zawsze była taka sama? Z kolei Toby Skunks twierdził, że niczego nie dostał, mimo iż wszyscy wiedzieli, że łże jak pies. Bowiem kilka osób doskonale zauważyło, że niósł paczuszkę zawiniętą w charakterystyczny różowy, bardzo błyszczący papier, w który Marsjanie pakowali mniejsze prezenty. Kilku chłopaków było nawet tak ciekawych, że po wypiciu paru piw przeszukali ruderę, w której mieszkał Toby, ale nie znaleźli niczego wyjątkowego ani niczego ciekawego i jedynym efektem było to, że ubrania i włosy przesiąknęły im smrodem gnijących resztek jedzenia, skwaśniałego piwa oraz rzygowin. Bobby Martinez mówił potem, że na długo zapamięta syf, jaki zobaczyli i przez jaki musieli się przedrzeć, by przeszukać dwa pokoje zajmowane przez Skunksa. Zresztą kto wie, może Bobby i jego kumple natknęli się na prezent od Marsjan, ale po prostu nie domyślili się że to właśnie on, gdyż wyglądał tak zwyczajnie? Przecież Elza McClusky znalazła w paczce mikser. Najzwyklejszy tani mikser z napisem “Made in PRCh”. W którym, dokładnie tak jak w tanim mikserze z napisem “Made in PRCh”, natychmiast spalił się silnik. Więc pewnie Toby Skunks dostał właśnie coś w tym stylu…
Niestety nieszczęśliwie należałem do osób, które nie miały się czym chwalić. Powiem więcej: o chwaleniu się nie mogło być w moim wypadku w ogóle mowy. Może gdybym miał nieco mniej poważne usposobienie, więcej luzu i potrafił śmiać się z samego siebie, to ten prezent wydałby mi się atrakcyjny. Oczywiście nie jako przedmiot, którego gotów byłbym używać (co to to nie!), ale jako pretekst do dosyć odważnych żartów. Pewnie na początku trochę by się ze mnie podśmiewano, ale tak to jest, że jeśli umiesz śmiać się z samego siebie, to ludzie w pewnym momencie nie śmieją się już z ciebie, ale razem z tobą. Ja jednak nie należałem do osób tak społecznie utalentowanych. Zawsze byłem raczej poważny i raczej nieśmiały, więc wizja znajomych oraz sąsiadów komentujących głośno fakt, że dostałem taki właśnie, a nie inny podarunek, budziła wręcz moje przerażenie i powodowała, iż oblewałem się najprawdziwszym rumieńcem. A co takiego dostałem? No cóż, wyjawię wam ten sekret, chociaż nawet pisząc te słowa czuję jak zaczynają mnie piec policzki. Bowiem kiedy z głośno i szybko bijącym sercem zerwałem z paczki różowy, szeleszczący i błyszczący papier, kiedy otworzyłem pudełko z różowego plastiku wtedy moim oczom ukazał się ten przedmiot. Ha, zdumiałem się tak bardzo jak tylko może się zdumieć człowiek, który najpierw usłyszał, że dostanie coś co odmieni jego życie, a potem znalazł…………………
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze